Uśmiecham się do siebie a zarazem tęsknie. Tęsknie do tych problemów, bólów i strachów. Tęsknie do długich historii babci, przed którymi kiedyś uciekałam. Tęsknie do wozu pełnego siana, który był kiedyś synonimem nudy. Tęsknie do bycia dziewczynką, która jeszcze nie wiedziała co znaczy dorosłość.
Krzaki
agrestu
Wróć
do mnie chociaż na chwilę
dniu
wakacyjny sprzed laty dwudziestu
gdy
w krótkich spodenkach i na bose nogi
buszowałam
radośnie w krzakach agrestu
Przyjdź
do mnie tylko na moment
zapachu
siana pod stodoły strzechą
smaku
czereśni rwanych prosto z drzewa
stań
się ucieczką, azylem, pociechą.
Pozwól
jeszcze choćby króciutko
babcinych
w łóżku słuchać opowieści
I
myśleć- patrząc w rozgwieżdżone niebo
kto
ich tyle tam w górze pomieścił?
Przyjdź
choć na chwilę lipcu utęskniony
Stań
obrazami w oknach mego domu
A
potem odejdź, bo wiem że tak trzeba
Ja
wrócę w dorosłość, nic nie mówiąc nikomu...